środa, 8 maja 2013

ULUBIEŃCY #2 Wszech czasów :D


Daaaawno mnie na blogu nie było. Już myślałam, że nie wrócę i porzucę kolejnego bloga ale nie nie ;)
mam kilka pomysłów do zrealizowania i zacznę chyba od jednego z najprostszych, czyli od ulubieńców. Dzisiaj opiszę produkty, które na prawdę od długiego czasu grzeją miejsce na mojej półeczce i to wcale nie dlatego  że ich nie używam i się kurzą. Potem, w ulubieńcach kolejnych miesięcy nie będę już o nich wspominać chyba, że znajdę co lepszego. Nie będę tu pisać też o kosmetykach do włosów bo to jest gdzieś w poprzednich postach. No to Start!

1. Wibo extreme volume lashes mascara. Od jakiś 3 czy dwóch lat używam tylko tego. Żadna mascara w tej cenie, a nawet droższa nie jest w stanie przebić taniutkiego Wibo (Rossman ok. 9 zł). W życiu miałam tylko jedną lepszą mascarę - L`Oreal, Double Extension Beauty Tubes, która niestety kosztuje coś koło 60 zł już teraz. Moje rzęsy są dosyć długie, ale jaśniutkie i cieniutkie tak, że w zasadzie ledwo co je widać. Jakoś porażająco gęste też nie są. Wibo mi je pogrubia, wydłuża i nie skleja. Nie raz dziewczyny, czy nawet mój promotor pytali czy mam sztuczne rzęsy :D a to tylko Wibo.  UWIELBIAM!

2. Collection 2000 cover up stick. Korektor w sztyfcie. mam go od dwóch lat, kupiłam go w Anglii w supermarkecie za jakieś 2 funciki, kiedyś widziałam go na allegro za 5 zł chyba ale już nie ma :(. Korektor jest genialny, ja go używam pod oczy i ładnie rozświetla mi spojrzenie, zwłaszcza rano jak trzeba wstać o 5 :D Jest gęsty ale nie ciężki, ładnie się rozprowadza i wtapia w skórę. Ja już niestety sięgnęłam dna, w Polsce nie jest dostępny, więc niestety będę niedługo zmuszona poszukać czegoś innego... BĘDĘ TĘSKNIĆ! :(

3. Shimmer Essence Sun Club. Ja mam chyba wersję dla brunetek, ale nie jestem pewna, bo pościerały mi się napisy. Nie pamiętam jak długo go używam ale długo. (A może dla blondynek?... hmmm) Teraz, używam głównie najjaśniejszego paska jako rozświetlając nad/na kości policzkowe. Nie świeci się jak psu jajka, Daje fajny efekt tafli lodu (czy jak to się tam mówi). Jako bronzera, używam go latem na opaloną skórę, ładnie podbija opaleniznę i delikatnie ją rozświetla :) po za tym jest bardzo wydajny. mam go naprawdę bardzo długo a niektóre paski są jak nietknięte. :) LUBIE!

4. 17 Instant Glow bronzing powder. Bronzer. Ja mam w kolorze medium. Jestem z niego po prostu bardzo zadowolona, jeszcze nigdy nie zrobiłam sobie nim krzywdy. Można go nakładać stopniowo, nie robi brudnych plam i ma lekki błysk, ale mniejszy niż ten w essence. kupiłam go w sumie przez przypadek,bo w Bootsie była jakaś promocja i musiałam coś dobrać. Kosztował śmieszne pieniądze ale na allegro tez go nie ma. LUBIĘ GO ;)

5. Miss sporty, Ohh! Blushed again... Ja mam kolor 010 Russian Doll. bardzo różowy :) Kurczę... fajny, ale trzeba umieć go nałożyć. Nie można wsadzić w niego pędzel i od razu pacnąć na policzek, bo serio będzie się wyglądać jak matrioszka :) Ja robię pac pac pac w różu, potem pac pac pac pac w dłoń i dopiero pac na policzek. Dokładnie w takich proporcjach 'pac' :D. ładnie się błyszczy i ma słodki kolorek :) W rossmanie kosztuje jakieś 10 złotówek. SŁODZIAK!

No i chyba tyle z tych kosmetycznych ulubieńców wszech czasów :) nie ma ich wiele bo zwykle nie przywiązuję się do rzeczy materialnych na dłużej :)

POLECAM "Żanetka Leta"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz