piątek, 15 marca 2013

Moje włosy i Blow It Straight Schwarzkopf 'u

        Skoro od włosów zaczęłam to może trochę pociągnę temat. Z włosami robiłam prawie wszystko, nie miałam tylko trwałej. Możliwe, że to dlatego, że moja mama nigdy nie pozwalała mi ściąć włosów twierdząc, że będę tego żałować i ciężko będzie mi je zapuścić (teraz mogę jej przyznać rację, chociaż nadal jestem zdania ze to tylko włosy i ze odrosną, mogły by robić to tylko trochę szybciej :D ). Zawsze miałam je bardzo długie i jak tylko usłyszałam od mojej mamy: "a rób sobie co chcesz" - zaczęło się. Zaczęłam od ścinania. Sama robiłam to sobie w domu jako 14 latka i wychodziło mi to nawet dobrze. Miałam swój patent, który niestety przestał działać na krótsze włosy. Trzeba było iść w końcu do fryzjera i tam po raz pierwszy pani mnie mocno pocieniowała. Potem było jakieś farbowanie. Zaczęło się od szamponetki w kolorze rubinowej czerwieni na obozie harcerskim :D potem była przerwa, a w liceum zaczął się blond, który gościł na mojej głowie bardzo długo, bo przez całe liceum. Na pierwszym roku studiów zaczął mi się nudzić, więc ciachnęłam sobie krwisto czerwone włosy pod spotem ale w końcu wróciłam do blondu. Potem już bez większych przygód ale zafarbowałam się na ciemny brąz, pochodziłam w nim jakieś dwa miesiące i zamarzył mi się rudy no to ciach :D Rudy miałam pół roku i stwierdziłam ze wkurza mnie, że tak szybko się wypłukuje i wracam do blondu. To już niestety nie było takie proste i schodziłam stopniowo pasemkami no ale udało mi się w końcu  Jak już byłam blondynką z powrotem, stwierdziłam że to nie jestem ja, że ten kolor jest nudny i znowu zafarbowałam czuprynę na rudo. I tak już zostało. Jeżeli chodzi o kolor. Włosy często podcinałam, cieniowałam, miałam wygolony bok a potem przedłużane włosy wraz z wygolonym bokiem. Gdzieś tam pomiędzy rudym a rudym byłam czerwona, ale czerwony wypłukuje się jeszcze szybciej niż rudy. Po za tym czerwone włosy miałam w Anglii, a tam trochę inaczej patrzą na kogoś, kto nie wygląda jak wszyscy. (Nie licząc małej dziewczynki w sklepie. "She's got red head mom! RED HEAD!!" :D ). 
     W każdym razie, nie żałuję żadnego z zabiegów po za jednym: prostowanie włosów za pomocą Schwarzkopf Got2b, Blow It Straight. Recenzję na wizaz.pl znajdziecie tu=>http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=52986 a opinie na forum tu => http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=52986

 Niestety ja do tych informacji dotarłam za późno, może też dlatego, że była to nowość i dopiero co pojawiła się w drogeriach. Na forum też się wypowiadałam, a za chwilę chyba strzelę recenzję... Kosmetyku użyłam zimą zeszłego roku. Pomimo tego, że włosy często farbowałam i wtedy akurat udało mi się z rudego zejść w końcu stopniowo znowu do blondu to moje włosy nie były w złym stanie. Przeczytałam instrukcje, było napisane żeby nie używać na bardzo zniszczone włosy, moje nie były więc wzięłam się za nakładanie tego 'cuda' na włosy. Nie minęło 5 minut a moje włosy zaczęły się palić i zamieniać w gumę. Szybko spłukałam tą maź ale niestety było już za późno. Moje włosy były totalnie zniszczone, wyglądały jak siano dosłownie, podczas suszenia odpadały końcówki i cały czas były jednym wielkim kołtunem. Załamałam się.... dzisiaj, po roku leczenia doprowadziłam je do porządku  przez rok mi nie rosły, bo to co odrosło u nasady odpadało na końcach. W sumie to nawet się skróciły. Nie chciałam ich drastycznie ciąć, cały czas chodziłam w gumce, użyłam chyba wszystkich możliwych polecanych przez wizażanki masek i odżywek i już na szczęście jest okej. Nie tylko ja miałam problem z produktem i prawdopodobnie ze względu na skargi, producent zmienił zalecenia w instrukcji kosmetyku. Teraz tam jest napisane coś w stylu: "produktu używać jedynie na "dziewicze" włosy", czyli takie z którymi nie było nic robione. 
No i to na tyle :)
Nie polecam "Żanetka Leta"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz